Noc powoli
przejmowała panowanie nad niebem, a ziemia stawała się jej bezwolną niewolnicą.
Noc tak czarna jak ciemności egipskie panujące podczas biblijnych plag. Ludzkie
oko nie było w stanie dostrzec niczego w odległości większej niż metr. Kontury
przedmiotów i roślin zlewały się w jedno, jakby pochłonęła je wielka czarna
dziura. Jedynie przemykające od czasu do czasu sylwetki zwierząt przypominały o
tym, że życie jeszcze tu istnieje, a słońce za parę godzin rozproszy ciemności.
Była to jednak noc z gatunku tych, które odbierały wszelką nadzieję. Mrok, gęsty i oszałamiający, nie pozwalał nie tylko oddychać, lecz nawet wierzyć w to, że istnieje coś innego niż on sam i czające się w każdym jego zakamarku zło. A już szczególnie niwelował wszelką nadzieję na istnienie szczęśliwych zakończeń.
Stojący pośród ciemności mężczyzna nie potrzebował nocy, żeby stracić tę wiarę. Bardziej materialna ciemność niż ta, która aktualnie go otaczała, wyraźnie i boleśnie uświadomiła mu, że szczęśliwe zakończenia są tylko piękną ułudą, bajką, jaką rodzice raczą swoje ufnie patrzące na świat pociechy. Zło, śmiejąc się do rozpuku, rzuciło mu tą iluzją w twarz. Bardzo boleśnie.
W skórzanej kurtce, oparty o maskę czarnego auta, idealnie zlewał się z nocą, zdając się być istotą zrodzoną z mroku. I tej nocy taką istotą się stał. Ręka, dzierżąca karabin, ani na sekundę nie zadrżała, gotowa na natychmiastową reakcję na dźwięki, których oczekiwały uszy. Zaciśnięte mięśnie szczęki nie rozluźniły się ani na moment. W zielonych, wpatrzonych w mrok oczach królowała tylko nienawiść, maskująca wszystkie inne, kryjące się w mężczyźnie uczucia. A właściwie skrywała tylko dwie emocje, jedną wynikającą z drugiej. Potężny, nie dający się załagodzić ból i jeszcze silniejszą, nieokiełznaną, palącą żywym ogniem żądzę zemsty.
Osobnik wyraźnie na kogoś czekał. Szelesty nocnego życia nie robiły na nim żadnego wrażenia; nie odrywał ani na chwilę wzroku od swojego punktu obserwacji. Stał. Czekał. W jego głowie panowała cisza. Serce, mimo usilnych starań, odmówiło współpracy. W życiodajnym mięśniu, który boleśnie przypominał o tym, jak mocno potrafi bić i boleć w tym samym czasie, spustoszenie siała myśl o szczęśliwych zakończeniach. Myśl, która zjadała go od środka, mimo że walczył z nią ze wszystkich sił.
Coś, co dla niego ukrywało się pod pojęciem szczęśliwego zakończenia, było tak blisko. Zaledwie na wyciągnięcie ręki. Mógł po nie sięgnąć. Wystarczyło tylko posłuchać tych, którzy przemawiali do niego głosami rozsądku.
Mogli to mieć.
Ale on nigdy nie słuchał rozsądku. Nawet własnego, nad którego posiadaniem często się zastanawiał, a ostatnio nawet zwątpił, że kiedykolwiek był właścicielem takowej anomalii.
Zrobił jeden fałszywy krok. Tylko jeden.
Jak się okazało nawet jeden fałszywy krok może być śmiertelnym błędem.
Co parę minut zastanawiał się, co właściwie tu robił, stojąc w mroku i czekając. Jeśli chciał się na kimś zemścić, dlaczego jeszcze nie strzelił sobie w łeb? Przecież wszystko było tylko i wyłącznie jego winą.
On był za to odpowiedzialny.
To by jednak było zwykłym tchórzostwem. Wybraniem wyjścia awaryjnego. Posiadał wiele wad, ale tchórzostwo do nich nie należało.
Zamierzał więc podziękować w odpowiedni sposób drugiej istocie odpowiedzialnej za ostatnie wydarzenia. Uwolnić świat od tej kreatury niszczącej cudze szczęścia bądź zginąć, próbując. Druga opcja była zdecydowanie bardziej prawdopodobna, ale jego to nie obchodziło.
Nic już go nie obchodziło. Nic, co nie było zemstą.
Jeśli było mu pisane tu zginąć – choć nigdy nie wierzył w przeznaczenie – niech tak będzie. Ale ten, na którego czekał, pójdzie razem z nim. Choćby razem mieli zawędrować do piekła.
Nie zmienił miejsca, gdy usłyszał dźwięk, na który czekał. Nie drgnął, gdy przed nim pojawił się niewyraźny kontur i dwa błyszczące żółcią punkty. Po chwili w powietrzu rozszedł się skrzekliwy śmiech, na który w odpowiedzi odbezpieczył pistolet.
- Witaj, szaleńcze.
Zabawę czas zacząć.
Była to jednak noc z gatunku tych, które odbierały wszelką nadzieję. Mrok, gęsty i oszałamiający, nie pozwalał nie tylko oddychać, lecz nawet wierzyć w to, że istnieje coś innego niż on sam i czające się w każdym jego zakamarku zło. A już szczególnie niwelował wszelką nadzieję na istnienie szczęśliwych zakończeń.
Stojący pośród ciemności mężczyzna nie potrzebował nocy, żeby stracić tę wiarę. Bardziej materialna ciemność niż ta, która aktualnie go otaczała, wyraźnie i boleśnie uświadomiła mu, że szczęśliwe zakończenia są tylko piękną ułudą, bajką, jaką rodzice raczą swoje ufnie patrzące na świat pociechy. Zło, śmiejąc się do rozpuku, rzuciło mu tą iluzją w twarz. Bardzo boleśnie.
W skórzanej kurtce, oparty o maskę czarnego auta, idealnie zlewał się z nocą, zdając się być istotą zrodzoną z mroku. I tej nocy taką istotą się stał. Ręka, dzierżąca karabin, ani na sekundę nie zadrżała, gotowa na natychmiastową reakcję na dźwięki, których oczekiwały uszy. Zaciśnięte mięśnie szczęki nie rozluźniły się ani na moment. W zielonych, wpatrzonych w mrok oczach królowała tylko nienawiść, maskująca wszystkie inne, kryjące się w mężczyźnie uczucia. A właściwie skrywała tylko dwie emocje, jedną wynikającą z drugiej. Potężny, nie dający się załagodzić ból i jeszcze silniejszą, nieokiełznaną, palącą żywym ogniem żądzę zemsty.
Osobnik wyraźnie na kogoś czekał. Szelesty nocnego życia nie robiły na nim żadnego wrażenia; nie odrywał ani na chwilę wzroku od swojego punktu obserwacji. Stał. Czekał. W jego głowie panowała cisza. Serce, mimo usilnych starań, odmówiło współpracy. W życiodajnym mięśniu, który boleśnie przypominał o tym, jak mocno potrafi bić i boleć w tym samym czasie, spustoszenie siała myśl o szczęśliwych zakończeniach. Myśl, która zjadała go od środka, mimo że walczył z nią ze wszystkich sił.
Coś, co dla niego ukrywało się pod pojęciem szczęśliwego zakończenia, było tak blisko. Zaledwie na wyciągnięcie ręki. Mógł po nie sięgnąć. Wystarczyło tylko posłuchać tych, którzy przemawiali do niego głosami rozsądku.
Mogli to mieć.
Ale on nigdy nie słuchał rozsądku. Nawet własnego, nad którego posiadaniem często się zastanawiał, a ostatnio nawet zwątpił, że kiedykolwiek był właścicielem takowej anomalii.
Zrobił jeden fałszywy krok. Tylko jeden.
Jak się okazało nawet jeden fałszywy krok może być śmiertelnym błędem.
Co parę minut zastanawiał się, co właściwie tu robił, stojąc w mroku i czekając. Jeśli chciał się na kimś zemścić, dlaczego jeszcze nie strzelił sobie w łeb? Przecież wszystko było tylko i wyłącznie jego winą.
On był za to odpowiedzialny.
To by jednak było zwykłym tchórzostwem. Wybraniem wyjścia awaryjnego. Posiadał wiele wad, ale tchórzostwo do nich nie należało.
Zamierzał więc podziękować w odpowiedni sposób drugiej istocie odpowiedzialnej za ostatnie wydarzenia. Uwolnić świat od tej kreatury niszczącej cudze szczęścia bądź zginąć, próbując. Druga opcja była zdecydowanie bardziej prawdopodobna, ale jego to nie obchodziło.
Nic już go nie obchodziło. Nic, co nie było zemstą.
Jeśli było mu pisane tu zginąć – choć nigdy nie wierzył w przeznaczenie – niech tak będzie. Ale ten, na którego czekał, pójdzie razem z nim. Choćby razem mieli zawędrować do piekła.
Nie zmienił miejsca, gdy usłyszał dźwięk, na który czekał. Nie drgnął, gdy przed nim pojawił się niewyraźny kontur i dwa błyszczące żółcią punkty. Po chwili w powietrzu rozszedł się skrzekliwy śmiech, na który w odpowiedzi odbezpieczył pistolet.
- Witaj, szaleńcze.
Zabawę czas zacząć.
~~~
Długo sobie układałam, co tu napiszę, a kiedy już do tego doszło, mam w głowie pustkę. Cóż mogę powiedzieć? Mój kolejny blog. Moje kolejne opowiadanie. Moje kolejne opowiadanie ff. Ale moje pierwsze opowiadanie SN. Ze wstydem przyznaję, że rozpoczęłam oglądanie SN dokładnie 25 maja br. roku. Tak więc kończę dopiero pierwszy sezon. Haniebne, wiem, ale cóż poradzić? Mimo tego pomysł na opowiadanie jest. I może uznacie to za porywanie się z motyką na słońce, ale cóż. Wena jest bezcennym gościem, więc nie można jej nie wpuścić, kiedy puka.
Dziękuję Christel za cudowny nagłówek. Jako że w blogspocie jestem całkowicie zielona, tło i układ różnych rzeczy mogą się zmieniać z zastraszającą częstotliwością.
Winą za to opowiadanie należy obarczyć Cheyennesis. To dzięki niej/przez nią (wykreślić wedle uznania) w ogóle otrzymałam impuls do rozpoczęcia oglądania, a co za tym idzie, również pisania tego opowiadania. Dziękuję, moja droga!
I cóż... do napisania!
Hej, napisz do mnie na gadu: 9861175, gdzieś Cię dopasujemy. ;)
OdpowiedzUsuńSPN-mania
Ach, nie mogę się napatrzeć na ten nagłówek! Skromna jestem, nie ma co :) Co do prologu... Mało z niego zrozumiałam pod tym względem, że nie wiadomo, co się będzie dziać. Mamy gniewnego mężczyznę ze strzelbą i chęć zemsty. I jakieś żółte ślepia, pewnie demon? Gdy już zacznę oglądać Supernatural, może wszystko stanie się jasne jak słoneczko dzisiejsze! Czuję, że będzie to kolejne przyjemne i warte uwagi opowiadanie, w końcu Twego autorstwa :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i całuję ;*
Ii tam skromność, ważna prawidłowa samoocena, a Twoja jest jak najbardziej prawidłowa :D Czy demon to Ci nie powiem, nie będę nic zdradzać! Nie stanie się jasne, bo akcja opowiadania dzieje się na parę miesięcy przed pilotem, a prolog, stylem pani Meyer, gdzieś pod koniec akcji opowiadania. Ale oglądnij, oglądnij, namawiam całym sercem! Ja może dzisiaj skończę pierwszy sezon :D
UsuńTak myślałam, że to jakoś pod koniec jest ;) Nie, żeby zaleciało mi Zmierzchem! Tak po prostu czułam. I prawidłowo, bo gdybyś zdradziła, to bym się poczuła źle! Wszystko ma być w tajemnicy :( To ładnie pocisnęłaś z tym serialem, a oglądasz dalej z mamą? :)
UsuńTo dobrze, że nie zaleciało. :) Tak, tak, chyba się wreszcie wkręciła :D
UsuńJa zawsze oglądam bez mamy, bo mi głupio, jak są sceny dla dorosłych... A może w SN takich nie ma, hihi ;3
UsuńMy wszystko oglądamy rodzinnie, więc jakoś nigdy nie było mi głupio. Na razie, po 20 odcinkach, była jedna taka scena ;) Ale ja chcę więcej :D
UsuńMi zawsze takich bardziej pikantnych scen brakuje w TVD... :( Ale to dobrze, jeśli serial ma inne wartości :) Tak myślę. Znając Ciebie, już masz jakiś rozdział napisany na tego bloga? :)
UsuńDobrze, dobrze, przykład: Caroline i Tyler. Jasne! Pierwszy i drugi w komputerze, trzeci na razie tylko w zeszycie. Chyba wyszedł monstrualnie długi, bo nie mam na kartce wyczucia :D
UsuńO, ja akurat na kartce nie lubię pisać, odstręcza mnie moje paskudne pismo! ;D To mały zapasik już masz :)
UsuńHej, no więc wpadłam ^^.
OdpowiedzUsuńChoć wstyd się przyznać, nawet nie mam zielonego pojęcia, co to jest Supernatural (wnioskuję że to jakiś serial, ale mogę się mylić). Prolog jednak mi się spodobał ^^. Z powodu nieznajomości SN nie do końca ogarniam, o co w tym chodzi, aczkolwiek jak zwykle muszę przyznać, że masz świetny styl i fajnie się czyta. W każdym razie, zapowiada się interesująco i fajnie, że piszesz na blogspocie ;)). Ten portal wcale nie jest tak trudny jak się wydaje na początku, ja ani trochę nie żałuję przenosin, a kiedy słyszę słowo "onet" to aż mnie skręca ^^.
xxx
Dzięki za wizytę i komentarz. :) Tak, Supernatural to serial, i to bardzo dobry, o polskiej nazwie "Nie z tego świata". Znajomość serialu nie pomogłaby Ci wiele w prologu, jest skonstruowany na, że tak powiem, "zmierzchowej" zasadzie. Wiedziałabyś jedynie, kim jest czekający w mroku mężczyzna, a mianowicie po takich szczegółach, jak zielone oczy, skórzana kurtka i czarny samochód. Odpowiedź - główny bohater z nagłówka. Jeśli chcesz, mogę Ci co nieco napisać o serialu. :)
UsuńDomyślam się tylko, że to coś wampirycznego. Chyba ^^.
UsuńJak ci się chce, mozesz co nieco wyjaśnić, przynajmniej będę wiedzieć o co chodzi w twoim opowiadaniu ;)).
Oczywiście, proszę państwa - winę za wszystko należy zwalić na mnie. Tutaj jestem, juhu! Macham Wam! Popchnęłam tę dziewczynę na krawędź, by zaczęła pisać coś takiego po obejrzeniu zaledwie pierwszego sezonu (i to niepełnego). Dlatego właśnie jestem dumna! :D Z niej, rzecz jasna. Z siebie też, ale szszsz...
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo, kochana. Wiesz dobrze, że to doskonały krok i wyjdzie Ci na dobre. Poza tym jak tu nie współpracować z t a k i m nagłówkiem i z t a k i m Deanem ;D
Już pełny :D Dziękuję za tą dumę :* Hmm... czy wiem... Myślisz, że Deanomania wyjdzie mi na dobre? Ale fakt, nie da się z nim nie współpracować...
UsuńOczywiście, że wyjdzie Ci na dobre! Mnie wyszła... W jakimś stopniu. Przez dłuższy okres czasu nie istniało nic innego, teraz powoli do tego wracam... Powodzenia na nowej drodze ^_^ ;)
UsuńDzięki :*
UsuńZnowu mnie rozwaliłaś. Samym prologiem. Co będzie jak już wszystko nadrobisz i dostaniesz mnóstwa inspiracji? Chyba zginę marnie.
OdpowiedzUsuńWszystko napisane świetnie - niezwykle tajemniczo i ciekawie. Co to za potwór? Zemsta za co? Pisz jak najszybciej!
I nie martw się piszesz dobrze, a nawet jeszcze lepiej. C:
--- Sipur
Czyżby do Dean, opierając się o Impalę, wyczekiwał Azazela? :> Przynajmniej wszystko na to wskazuje - ta skórzana kurtka starszego Winchestera, czy żółte oczy demona. Prolog już odbiega od serialu, znaczy się tam też bracia zacięcie chcieli zabić zabójcę swojej matki, ale u Ciebie doszło do niespodziewanego spotkania, a z tego co pamiętam takiego podobnego w serialu nie było ^^ W każdym razie ciekawi mnie jak to dalej rozegrasz, prolog wróży moc wrażeń :) No i ciekawe, czy oddasz wspaniały charakter Deana, co na pewno jest wyzwaniem.
OdpowiedzUsuńCo do samego serialu, bardzo warto oglądać. Pierwszy sezon uważam za najlepszy, ale kolejne ogląda się równie przyjemnie. No i potem pojawia się moja ulubiona postać - Castiel, wprowadza wiele humoru, którego przecież i tak nie brakuje, do serialu.
Pozdrawiam serdecznie i (super)naturalnie proszę o informowanie :)
Wpadłam już jakiś czas temu, planując przeczytanie. Znalazłam czas i alleluja. ^^
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że ciekawie się zaczyna i jeszcze nie miałam okazji trafić na opowiadanie o SPN, które ukazuje czas "przed serialem".
Prolog jest interesujący i najwyraźniej mnie zatrzymał, ale z poważniejszym komentarzem wstrzymam się do rozdziału pierwszego. Jak na razie jest fajnie. :)
Teraz czepianie się, bo bez tego nie byłaby sobą.
W jego mózgu panowała cisza.
Jakoś ten "mózg" mi nie pasuje. Moim zdaniem lepiej byłoby tam wstawić "głowę".
Brakuje mi justowania tekstu i wcięć akapitowych.
Dodaję do obserwowanych, pozdrawiam i zapraszam. ;)
Powiem, że jest nawet, nawet.
OdpowiedzUsuńPostaci, której mi brakuje to Castiel, ale dopiero kończysz pierwszy sezon, więc poznasz mojego kochanego aniołka dopiero w... 4 sezonie lub w okolicach tego.
Mamy Deana, Azazela - od razu wiedziałam ^_^ i jakąś chęć zemsty. Stwierdzę szczerze, że trochę niewygodnie, bo domyślam się niewyjaśnionych aspektów opowiadania.
Ciekawa jestem, czy będziesz brać pod uwagę... Ugh, jeszcze o tym nie wiesz, trudno mi się więc wypowiadać na temat opowiadania...
Zaobserwowałam twój blog i czekam na 1 rozdział.
Zapraszam też na mojego bloga -
bracia-winchester.blogspot.com, który jest fansite'm :)
Już niedługo coś ekstra, żeby umilić czas oczekiwań na następny sezon (ty, szczęściaro masz co oglądać bez świadomości co się stanie).
Pozdrowienia,
Cass.
Podoba mi się atmosfera tego opowiadania. Co prawda - przepraszam, głupio mi- chyba nie bardzo wiem o jaki serial chodzi - ale wydaje mi się, że mogłabym się zagłębić w ten tekst nawet bez tej wiedzy. Chciałabym zobaczyć więcej. :>
OdpowiedzUsuń"Supernatural" jest naprawdę świetny, więc polecam do obejrzenia przez wakacje :) Na pewno ci się nie znudzi!
UsuńPewnie w wakacje będę potrzebowała oglądać tony filmów i seriali, więc w sumie, czemu nie? Dzięki za informację. ;)
UsuńAna, dzięki za krótkie objaśnienie. Jeśli chodzi o moje opowiadanie, nie musisz się zagłębiać. Przykry jest fakt, że pozostaje ono tak samo niezrozumiałe na początku i w środku i tak samo teraz.
Myślę, że moich błędów jest sporo, może nie jestem z tego dumna, ale wątpię aby to się zmieniło. Piszę dość niechlujnie, rzadko kiedy cokolwiek sprawdzam szczegółowo.
UsuńDziękuję za przypomnienie, przyda się taka świadomość. ;)
Hej :). Po przeczytaniu prologu stwierdziłam, że naprawdę mi się podoba. Opisałaś go w sposób ciekawy, tajemniczy. Przynosi wiele pytań, między innymi... Za co Dean jest odpowiedzialny? Co się w ogóle stało? I kogoś on chce zabić? Mam jednak nadzieję, że niedługo dostanę odpowiedź, bądź jakąś wskazówkę :). Ja akurat nie zauważyłam błędów, ponieważ większą uwagę skupiłam na treści ;p. W każdym bądź razie, cieszę się, że zostałaś wciągnięta w SN, bo to naprawdę świetny serial <3 ^^.
OdpowiedzUsuńNo i oczywiście ja też chciałabym być informowana i dodaję Cię do linków.
Poza tym, dziękuję za komentarz u mnie. Bardzo mi miło, że mam nową czytelniczkę ;). Taa, wiem, że mogą zdarzać się błędy w moich rozdziała, ale to przez to, że mam bardzo brzydki zwyczaj niedokładnego sprawdzania rozdziałów lub je sprawdzam, a myślę o czymś innym ;p.
No cóż, tak więc ja się już zamykam, Ciebie pozdrawiam i życzę weny! ;D
[czas-lowcy][otchlan-tajemnic]
Silvy
Żółte oczy - czyżby Azazel? Dean, którego przedstawiłaś tak bardzo podobny był do Deana z odcinka o 'przyszłości'.
OdpowiedzUsuńPrawda jest taka, że nie lubię komentować prologów. Zwykle jest niejasno, krótko i wokół jednego, wciąż powtarzanego wątku. Nie to, że Twój prolog jest zły - jak najbardziej udany! mrok, szaleństwo, no i Impala! Chodzi mi o to, że akurat tutaj nie ma co liczyć na konkretny komentarz z mojej strony, za co bardzo, ale to naprawdę bardzo przepraszam.